środa, 17 czerwca 2020

Stanisław Hess - wspomnienie

    Oszczerstwo dotyczące mego brata Stanisława Hessa, że współpracował z UB zmusiło mnie do opisania owych wydarzeń, aby udowodnić jaka go wielka krzywda spotkała i niestety po tylu latach nadal spotyka.
    Na początku chcę zaznaczyć, ze jestem jedynym żyjącym świadkiem będącym przy śmierci mego brata. Jestem w pełni rozumu i cieszę się dobrym zdrowiem, mimo że mam obecnie 87 lat. Moje siostry Franciszka Szramek z domu Hess i Anna Huculak z domu Hess nie żyją.
    Cofnę się do tamtych czasów, by opisać warunki w jakich żył mój ojciec i cala rodzina Hessów. Niestety mój ojciec i cala rodzina doznała wiele krzywy od Niemiec, Rosjan i Polaków.
    Chcę zaznaczyć, ze nie czuję do nikogo żalu i nie gnębi mnie złość, lub chęć zemsty.
    Wszystkie lata wojny, która wybuchła w 1939 roku, przeżyliśmy w ustawicznym strachu. Mój wujek a brat ojca, Alfons Hess, był oficerem w wojsku polskim. Zginął rozstrzelany przez Rosjan w Katyniu. Dowiedzieliśmy się o tym od mojego kuzyna Tomaszczyka, który był również w konwoju żołnierzy polskich mocno strzeżonych przez wojsko rosyjskie. Podczas marszu udawał, że ma rozwolnienie, boli go bardzo brzuch i musi iść do przykopy się załatwić. Wybrał miejsce gdzie rosło żyto i gdy tylko stojący nad nim żołnierz radziecki przestał na niego patrzeć, wskoczył do żyta, strzelano za nim. Ale udało mu się uciec i szczęśliwie wrócił do domu.
    Józef Hess, brat mojego ojca, który był profesorem w bielskim gimnazjum, uczył łaciny i języka niemieckiego, został aresztowany i zamordowany na bloku 10 w Oświęcimiu. Budniok, szwagier ojca przeżył całą wojnę w łagrze w Dachau. Wielu krewnych i znajomych, nie mogę ich wszystkich wymieniać, zginęło z ręki faszystów niemieckich.
    Aby moi bracia, Stanisław i Bronisław Hess, nie zostali zabrani do wojska niemieckiego lub do łagru, ojciec mój wysłał ich, prawdopodobnie już w 1940 roku, do Guberni gdyż tam Niemcy nie rekrutowali Polaków do wojska. W 1942 roku Niemcy aresztowali mego ojca, wywieziono go do Oświęcimia i tam przydzielono go do ciężkich prac. Wówczas wywieziono wiele polskich rodzin z Międzyrzecza do Niemiec do pracy. Dzięki Sprangerowi, który był znacznym urzędnikiem w Katowicach, został mój ojciec po po kilku miesiąca z Oświęcimia zwolniony. Przypuszczam, że Spranger przyczynił się do uwolnienia wielu Polaków, ale czynił to potajemnie.
    Pod koniec wojny, kiedy wojska niemieckie cofały się przed armią radziecką, przybyło do naszego domu SS z nakazem na wskazany punkt odstawić parę koni z wozem pełnym zboża. Ojciec nie chcąc wspomagać najeźdźców wóz wysłał do sąsiedniej wioski, a wszyscy domownicy mieli się ukryć. Zostać miała tylko matka. Moja siostra Anna i ja postanowiłyśmy, bojąc się słusznie o mamusię, zostać razem z nią. SS wróciło do domu, wiedząc już, że wóz nie został odstawiony na wskazane miejsce i wydało rozkaz, który ogromnie przeraził moją mamusię. Nie zapomnę do dziś jej przerażonej twarzy. Hess ma wóz z koniami odstawić do Bielska, bierzemy jedną dziewczynkę za zakładnika. Widziałam jak Anusię obleciał strach, wiec ja poszłam z nimi. Byli we dwójkę, wsadzili mnie do samochodu. W międzyczasie zrobiło się ciemno i zawieźli mnie do Bielska.
    Cala rodzina odebrała mnie późną nocą w Bielsku, wszyscy byli ogromnie przygnębieni, i zmęczeni, gdyż przybyli piechotą (12 km). W krótkim czasie rozpoczęły się u nas działania wojenne. Wszyscy schroniliśmy się do piwnicy. Gdy Niemcy się cofnęli, a nastąpiło to niedługo, wpadli do domu Rosjanie. Byli bardzo marnie ubrani i głodni. Zaczęli bić kury, świnie, gęsi i gotować je na małych ognikach na polu. Inni wpadli do szaf i zabierali wszystko. Myśmy wyskoczyli z piwnicy i ratowali co się dało. Dom został wkrótce pusty, kuchnia również. Nie mieliśmy ani jednego garnka do gotowania. Zabrano drugą parę koni, wszystkie świnie, cielęta i jałówki. Rosjanie wprowadzili się do domu, myśmy byli zmuszeni przez 6 tygodni nocować i mieszkać w piwnicy na ziemniakach. Ciągle nas kontrolowano i szukano coś do skradzenia. Zegarki były bardzo pożądane. Trzy krowy zdołaliśmy uratować, resztę zabrano. Krowy te schowano do malej piwniczki, dojście było od zagrody, które zawalono gnojem. Krowami opiekowała się Rózia Kramaz - cichaczem do nich zachodziła, aby im dać żryć i napoić je. Rosjanie nie tylko kradli, ale gwałcili kobiety. Moją siostrę Annę złapał jeden żołnierz za gardło i przyłożył wielki nóż do czoła i wlókł ją na strych (tam w dwóch pokojach mieszkali żołnierze) aby ją grupowo zgwałcić. W ostatniej chwili nadeszła moja Mamusia, krzyknęła na niego a on przestraszył się i puścił ją. Mnie to samo spotkało, ale Mamusia mnie również w ostatniej chwili uratowała - ciągnął mnie jeden żołnierz po schodach do piwnicy, już byliśmy na dole, a w tym momencie zjawiła się w górnych drzwiach moja Mamusia. Nie wiem czy krzyczała na niego, gdyż zapewne ze strachu tego nie słyszałam. Żołnierze rosyjscy bardzo głodowali, nigdy nie widziałam żeby dostali coś do jedzenia.
Pewnego dnia oficer przyniósł worek mąki i zażądał, żeby upiec chleb, widząc że mieliśmy piec piekarski na dwanaście dużych chlebów. Otwór do pieca znajdował się w kuchni. Kiedy Mamusia wsuwała chleb do pieca wybuchł granat i bardzo ją zranił. Odzyskała przytomność, zawieziono ją do szpitala polowego, który znajdował się w plebani ewangelickiej, ale była bardzo zraniona i w nocy zmarła.
    Po paru dniach po pogrzebie przybył z Guberni mój brat Stanisław Hess, a potem Bronisław Hess. Myśmy nadal mieszkali w piwnicy, pijani żołnierze szukali po nocach kobiety, aby je zgwałcić.
    Wreszcie mogliśmy zamieszkać w jednym pokoju, spaliśmy razem na słomie. Wkrótce przyszedł nakaz, że mamy z domu uciekać, gdyż będzie wojna. Nie wiem dlaczego, bo wojny u nas już nie było. Znaleźliśmy schronienie ze wszystkimi domownikami i z tym co każdy mógł unieść u cioci Klimcowej w Czechowicach. Wówczas mój brat Stanisław zaprowadził jedną krowę na Rudawkę do Sieklińskich z umową, że po ocieleniu krowę odbierzemy, a cielę zostanie ich własnością. Po trzech tygodniach, poszedł mój brat Stanisław do domu, aby zobaczyć, co się z domem stało. Wróciwszy oznajmił nam, że dom stoi pusty. Wróciliśmy do kompletnie zniszczonego domu. Zostały tylko obrazy na ścianach. Ogromny trud włożył ojciec i brat Stanisław w uruchomienie gospodarstwa. Ojciec już od początku był u Rosjan człowiekiem bez praw, gdyż posiadał za duże gospodarstwo. Wywożąc ludzi pochodzenia niemieckiego zabrali również jego, aby go wywieźć do robót do Rosji. Uratował go, sam się narażając, brat Bronisław - dal potajemnie zegarek żołnierzowi pilnującemu wybranych ludzi na wywoź.
    Może i to jest dla czytelnika interesujące, dostało wiele rolników od tzw. Unry-Plan Marshalla (Ameryka) pomoc. Nie było w Międzyrzeczu koni, ojciec dostał dwa piękne konie: nazwano je Basia i Fryc.
    Nastały rządy komunistyczne, dalej w ciężkiej pracy odbudowywano zabudowania i gospodarstwo. Wiosną 1946 roku napadła późną nocą prawdopodobnie pijana hołota nasz dom, nic nie mówiąc wpadli do pokoju, w którym spal brat Stanisław i siostra Franciszka. Brata zaczęli ogromnie bić, trzymając moja siostrę, aby go nie broniła. Jeden z nich bębnił na fortepianie. Wyprowadzili brat prędko z mieszkania i w sieni zastrzelili. Nie wiedząc że brat już nie żyje wybiegłam innymi drzwiami na dwór, tam stal jeden z nich, na moje pytanie gdzie jest mój brat, liną mnie strzelił po plecach. Nie pamiętam kto brata wniósł do pokoju gościnnego i położył na leżance. Ojciec na widok zabitego syna upadł z boleści na podłogę, tarzał się i krzyczał, nie miał sił aby stanąć na nogi, tak strasznie rozpaczał. Pomogliśmy mu powstać i wtedy stojąc zaczął przeklinać owych zabójców mówiąc niech będą przeklęci za to morderstwo i krzywdę wyrządzoną synowi, niech będą przeklęci, powtarzał to kilka razy, nie mógł się uspokoić. Nigdy w życiu nie słyszałam, ojca kląć, zawsze był zrównoważony i spokojny. Nie wiedzieliśmy kto popełnił tę zbrodnię, przypuszczaliśmy, ze było to UB. Nawet baliśmy się o Bronisława, który przybył na pogrzeb, radząc mu żeby po pogrzebie opuścił nasz dom.
    Śmierci matki tak boleśnie nie przeżyłam, jak śmierć brata. Tak bardzo cieszył się życiem, tryskał radością, cieszyła go praca, miał wiele projektów dotyczących gospodarstwa. Widocznie po tylu latach tułaczki spędzonej w Guberni, cieszył się, że jest w domu. Był bardzo młody, miał 27 lat.
    To pytanie, kto tę zbrodnię popełnił, dręczyło nas dłuższy czas, gdy wreszcie dowiedzieliśmy się, że w grę wchodziła zemsta. Zemsta za co i za jakie przestępstwo? Przestępstwo dla morderców widocznie było ogromne i w rachubę wchodziła tylko śmierć. Otóż to przestępstwo polegało na tym, że mój brat Stanisław odważył się postąpić wg umowy zawartej między rodziną Sieklińskich i odebrać krowę zostawiając cielę.
    Obecnie wychwala się tych przestępców, że walczyli z UB. Nic podobnego nie miało miejsca: szukali mocnych wrażeń i siali terror krzywdząc niewinnych ludzi.
    Na koniec chcę dodać, że mój ojciec tak samo mój brat uchodzili za kułaków, to znaczy po rosyjsku, ludzi drugiej klasy nie nadających się do odbudowy komunistycznego kraju. W roku 1954 aresztowano ojca i wsadzono go do bielskiego wiezienia, UB nie mogło mu nic udowodnić, więc wypościli go po trzech miesiącach. Chcieli go zniszczyć i zmusić w ten podły sposób do oddania gospodarstwa do PGR-u. Po powrocie ojciec mój powiedział: Niemcy męczyli mnie fizycznie, Polacy psychicznie.
    Patrząc wstecz na te wydarzenia  dochodzę do wniosku, że zemsta jest bardzo złym doradcą i nigdy nie jest w stanie naprawić wyrządzonych krzywd.

Od 1962 roku nie mieszkam w kraju, żyję za granicą.

Alexandra Port. Biberach 05.06.2016

    Jest to wspomnienie jednego ze świadków tego tragicznego wydarzenia. Świadek jak i cała jego rodzina w momencie tragedii nie znał sprawców, więc nie wiedział też nic o ich przynależności i motywach. Ze wspomnień innych osób z rodziny wynika, że z całą pewnością prawdę o mordercach poznał ojciec ofiary, Antoni. Z pewnych względów nie wyjawił jej nikomu aż do śmierci. Być może prawda była aż tak przerażająca. Nam z następnych pokoleń pozostaje jedynie kierowanie się rozumem i powściągliwość w ferowaniu wyroków nie potwierdzonych faktami. Rozum i doświadczenie życiowe każe wykluczyć działanie morderców w ramach akcji przeprowadzanej przed jedną z organizacji gdyż metody i sposób morderstwa są typowe dla drugiej strony ówczesnego konfliktu dzielącego społeczeństwo.
    Niestety, wiele dokumentów uległo zniszczeniu. W zasobach IPN w dokumentacji dotyczącej grupy Bartka jest tylko krótka informacja o zabójstwie Stanisława i do tego nie poparta dokumentami źródłowymi. „Teczki”  Stanisława Hessa nie znalazłem w zasobach IPN. Część dokumentów Antoniego Hessa została zniszczona (potwierdzone jest to stosownym protokołem). Nie znany jest mi zakres brakowanych dokumentów. Ocalała natomiast dokumentacja związana z aresztowaniem Antoniego w latach 50. ub. wieku. Historię tę przedstawię czytelnikom w kolejnych postach.

Jan Maczyński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz