poniedziałek, 20 marca 2017

Zerwane nici

   W swoich badaniach genealogicznych czasami stawałem w martwym punkcie. Znałem imię, nazwisko przodka, czasem datę urodzenia, bliskich krewnych. Szukałem kolejnych osób z tej gałęzi. I nic. Nic nie mogłem znaleźć. Najtrudniej było odkryć kolejne ogniwo w przypadku rodzin, z którymi z różnych względów (wyjazd, emigracja, jakiś poważny lub domniemany zatarg) utracono kontakt.
    W kilku przypadkach pomógł łut szczęścia. Drobna informacja znaleziona gdzieś w materiałach rodzinnych, pojedynczy rekord w bazach genealogicznych, które po sprawdzeniu naprowadzały mnie na nowe źródła i nowe odkrycia, często kilkunastu lub więcej nowych osób z rodziny.


    Zawsze było to związane z odkryciem miejsca urodzenia lub ślubu poza rodzinną miejscowością. W pierwszym przypadku odnajdywałem dalekich przodków, w drugim - gałąź boczną rodziny.
    Z czasem zdałem sobie sprawę, że genealogia to nie tylko osoby, ale także miejsca, z których pochodzimy. Ponieważ portal MyHeritage nie eksponuje tych danych w sposób należyty, poświęcę naszym rodzinnym miejscom kilka postów.
    Zapraszam do lektury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz