piątek, 3 lutego 2023

Wspomnienia Bronisława Hessa - w Generalnej Guberni



   Przedstawiam kolejny odcinek wspomnień Bronisława Hessa. Tekst powstał na podstawie mojego nagrania z 2016. Upływ czasu od opisywanych wydarzeń i wiek mojego rozmówcy z całą pewnością sprawiły, że wspomnienia są ubarwione w stosunku do faktycznych zdarzeń.

   A oto wspomnienia Bronisława:


   Jak byłem (w czasie okupacji) w Krakowie, to udało mi się zapisać na kurs księgowości rolniczej w Krakowie. I po ukończeniu tego kursu dostałem skierowanie do pracy w Okręgu Lwowskim. Przed wyjazdem do tego okręgu pojechałem do Szaflar pożegnać się z synem (chyba Bronisław miał na myśli swojego brata, Stanisława) i powiedziałem:

   - Kochany, muszę jechać w Okręg Lwowski i już nie wiem, czy będę jeszcze miał możliwość się z tobą spotykać.

   A w Szaflarach natknąłem na faceta, który doskonale znał naszego ojca. Okazało się, że to był gość, który prowadził takie ... jakby powiedzieć … : był komisarzem, który badał wszystkie prawidłowości w kasach spółdzielczych. I okazało się, że był również kiedyś na wizytacji (bo to był wizytator – to jest prawdziwa nazwa) był również w Międzyrzeczu. I powiadał, że nigdzie nie spotkało go to, co spotkało go u naszego Ojca. Mianowicie po wizytacji ojciec go zaprosił do siebie, ugościł, przenocował a na drugi dzień końmi odwiózł do Wapienicy do stacji. Powiadał, że miał taką fartę, że zmieniał pracę: raz w jednym okręgu raz w drugim okręgu Polski. Ale mówił, że nigdzie nie spotkała go taka gościnność jak go spotkała ze strony naszego ojca. I powiedział mi tak:

   - Kochany, nie radzę panu jechać do Lwowa . Ja z tamtych stron pochodzę i tam Pana zabiją w krótkim czasie jako obcego, przybysza. Jutro pojedzie Pan ze mną do Krakowa. Przedstawię Pana dyrektorowi i będzie Pan pracował jako instruktor spółdzielczy w naszym przedsiębiorstwie, które nazywało się, Panie, Przedsiębiorstwo Nadzoru, czy jakby to powiedzieć, Kas Kredytowych.

   Rzeczywiście, dostałem skierowanie jako instruktor do Sokołowa Małopolskiego, gdzie byłem pierwsze dwa lata, później do innych kas spółdzielczych. Aż w końcu chcieli ze mnie zrobić dyrektora Banku Spółdzielczego w Kalwarii Zebrzydowskiej. No ale bałem się tej odpowiedzialności, bo myślałem sobie, że taki dyrektor zawsze stoi na krawędzi, że musi kogoś skrzywdzić, odmówić kredytu czy coś. Podziękowałem Dyrektorowi, podziękowałem temu Pietraszce, który mnie tam wprowadził, a który znał mojego ojca. Starałem się dostać na praktykę leśną, bo chciałem być leśniczym. I udało mi się dostać praktykę leśną w Okocimiu. Tam dostałem się na praktykę już właściwie w ostatni rok wojny. I stamtąd wróciłem do Międzyrzecza.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz