poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Młyn w Ropicy

Artykuł X. Józefa Londzina w "Gwiazdce Cieszyńskiej" z 1921 r.

250-letni jubileusz młyna ropickiego.

    W bieżącym roku upływa 250 lat od czasu, kiedy młyn, położony niedaleko dworca ropickiego, znajduje się w ręku familii Tomanków. Bardzo mało jest realności, któreby tak długo Pozostawały w ręku jednej familii. To też rzadki ten wypadek zasługuje na osobne wspomnienie. Najstarszy materyał do niniejszej rozprawy czerpię. z dokumentu pergaminowego, napisanego języku czeskim, z czterema pieczęciami w osobnych drewnianych kapsułkach, darowanego swego czasu przez obecnego właściciela młyna Franciszka Tomanka do Muzeum śląskiego, brzmi on w tłumaczeniu jak następuje:

    „Jan Rudolf Sobek, swobodny Pan z Kornic na Wielkiej i Małej Rudzicy, Landeku i Ropicy, sędzia ziemski Księstwa cieszyńskiego, oznajmiam tymto listem wszym wobec, zwłaszcza tego zaszła potrzeba i nastała, albo go ktoś czytał lub czytany słyszeć będzie, że odprzedałem z erbami i potomkami swymi i z następnymi Panami i właścicielami dóbr ropickich, młyn dolny w Ropicy ze wszem co do niego przynależy, Pawłowi Tomanczynemu, erbom i potomkom jego za kwotę pieniężną stu siedemdziesięciu talarów waluty śląskiej, które pieniądze on w następujący sposób złożyć ma: Jako zadatek jedno sto talarów, na przyszłego św. Michała pięćdziesiąt talarów; resztę zaś, to jest dwadzieścia talarów przy terminie święto-michalskim, począwszy od r. 1671. po pięć talarów aż do ich spłacenia obowiązany będzie do składania. Także jako czynsz składać ma każdorocznie przy terminie święto-michalskim za wszystko wszędzie z erbami i potomkami i przyszłymi właścicielami po dwadzieścia talarów śląskich, jako też i należytość, gdyby ten młyn znowu odprzedany został, według rozporządzenia ziemskiego uiścić ma. Pozwala się na pobieranie do tego młyna na jego potrzeby z lasu ropickiego dwie jodły (bez szkody wszak dla lasu) i jednego buka celem rozdzielenia pomiędzy wszystkie trzy młyny ropickie. A gdyby kiedykolwiek z powodu wielkiej powodzi zastawa młyńska została zerwana, którejby on dla swej niemożności naprawić nie mógł, wówczas poddani Państwa ropickiego mają takową naprawić, a potrzebny taras do tego brać z lasów ropickich, jednak z wiedzą zwierzchności lub rządcy ropickiego, również, gdyby tego zaszła potrzeba, przykopę, którą woda żenię na ten młynek, wyczyścić. Tymto młynkiem i ze wszem, co do niego należy, będzie mógł kupiciel postąpić sobie jako ze swem własnem dziedzictwem, używać go, sprzedać, zamienić, zastawić, darować bez wszej i wszelijakiej przeszkody z mej strony, erbów i potomków mych, jednego każdego człowieka, teraz i na przyszłe czasy. Sprzedaż ta jednak nie ma mnie, erbom i potomkom mym, albo przyszłym właścicielom dóbr ropickich wyjść na szkodę. Jakoż dla pewnego tego wszystkiego stwierdzenia podpisałem się na tymto liście własnoręcznie i pieczęć moją mnie właściwą kazałem przywiesić i poprosiłem, by o tem wiedzieli, urodzonych i statecznych rycerzy: Pana Maksymiliana Prökla z Pröksdorffu na Górnym Żukowie i Bażanowicach, Pana Krzysztofa Guznara z Komarna a na Folwarkach i Pana Jerzego Rudolfa Tłuka z Toszonowic a na Wielopolu, żeby także pieczęcie swe do tego przywiesić dali i imiona swe (wszak bez szkody dla siebie i erbów) własnoręcznie podpisali. Tegoż datum w Wielkiej Rudzicy, 18. dnia miesiąca maja roku Pańskiego tysiącznego sześćsetnego siedemdziesiątego pierwszego. Rudolf Sobek, Maximilian Pröckel z Prögdorffu, Krzysztof Guznar z Komarna, Jerzy Rudolf Tluk.«
    Jeden ze świadków, mianowicie Maksymilian Pröckel, stał się niebawem właścicielem Ropicy, bo kościelne protokoły wizytacyjne z r. 1679. i 1688. wymieniają go jako patrona (kolatora) fary ropickiej.
    Starałem się pozostawić tekst tego dokumentu w tłumaczeniu polskiem ile możności nie-zmieniony. Uczyniłem to, żeby wykazać, że język dokumentów, wystawianych przez cieszyńską kancelaryę książęcą i przez szlachtę śląską był tak mocno zbliżony do dyalektu polsko-śląskiego, że właściwie tylko końcówki były czeskie. Uderza wprost słowo »rzondca«, które z pewnością wzięte zostało żywcem z języka pol Historyk czeski Prasek był również zdania, że dokumenty i pisma, wystawiane na Śląsku Cieszyńskim, mieszczą w języku czeskim wiele wyrazów, zaczerpniętych z języka polskiego, względnie z dyalektu polsko-śląskiego.
    Dalszy dokument, odnoszący się do tego młyna, pochodzi z r. 1744. Właściwie są to dwa dokumenta, jeden czeski, drugi niemiecki, mieszczące zupełnie tę samą treść, tak trudno pojąć, dlaczego go wystawiono w dwóch językach. Dokument ten wymienia szczegółowo, co do tego młyna wówczas należało i jakie świadczenia na nim ciążyły. Z brzmienia jego dowiadujemy się, że wdowa Tomankowa odprzedała Janowi Tomankowi dnia 25. marca 1744. r. młyn pod Nr. 20. za umówioną kwotę 170 talarów śląskich. Do niego należy ogród przy domie na trzy wiertele i kawał pola na jeden małdr (12 mierzyc) i cztery mierzyce wrocławskiej miary wysiewu, dalej łąka na jedną furę siana i »żywe« drzewo w ilości około czternastej części stajni. Wszystko to rozpoczyna się przy rzece Ropiczance i dochodzi do pola Tomankowego, granicząc z główną granicą sibicką i z Tomankiem.
    Na »przydatek« oddano kupicielowi wszystkie przy tym młynie znajdujące się domowe i gospodarskie sprzęty.
    Z młyna tego obowiązany jest kupiciel oddać zwierzchności (państwu miejscowemu) co-rocznie co następuje: czynszu z gruntu i młyna (na św. Michała) 30 śląskich talarów, czynszu z blichu 1 talar śląski i 16 groszy śląskich, zamiast 15 kurcząt 1 talar śląski, zamiast chowania jednego ogara (psa gończego) 2 talary śl. i 12 groszy. Gdyby jednak z ważnej przyczyny płótna bielić nie można było, wówczas nie ma obowiązku płacenia owego talara i 16 groszy. Pańszczyznę (naturalną robotę) odrabiać powinien przez 2 dni podczas żniw i przez 1 dzień grabić siano, posyłając jedną osobę. Powinien też pańskie dachy przez 2 dni pańskimi gontami (szyndziołami) i gwoździami pobijać.
    Podatku gminnego powinien tyle zapłacić, ile na niego miesięcznie przypadnie.
    Oprócz tego obowiązany jest dać wymowę według obopólnej umowy, przyczem zaznacza się, że gdyby wymownica chciała znowu sprzedać wróblowską chałupę, Adam Tomanek i jego erbowie będą mieli pierwszeństwo. Natomiast ma kupiciel prawo wykonywać rzemiosło młynarskie.
    Pomoc ze strony państwa ropickiego na wypadek zerwania przez powódź jazu (gaci), zasypania młynówki i t. p. zapewniona została jak w dokumencie z r. 1671. Również przyznano mu corocznie z pańskiego lasu dwie sosny i jedną trzecią buka. Młyn mógł on swobodnie sprzedać, ale zostawić lub wydzierżawić mógł go jedynie za pozwoleniem i wiedzą państwa. Kontrakt ten kupna zatwierdzony został 22. października 1772 przez cesarsko-królewski urząd w Opawie, dnia 4. sierpnia 1778 zaś zdaje się przez nowego właściciela Ropicy Karola barona Sansgenois, dnia 23. maja 1785 znowu przez nową właścicielkę Ropicy Maryę Gabryelę baronową Cselestową ze Skrbeńskich.
    Dalszym dokumentem z d. 20. stycznia 1786 odstępuje znany z powyższego kontraktu kupna Jan Tomanek swemu najstarszemu synowi z drugiego małżeństwa Janowi Tomankowi w mowie będący młyn za 300 talarów śląskich pod następującymi warunkami, które pod względem społecznym zasługują na wyszczególnienie. Mowa tu o warunkach tak zwanej wymowy, czyli zabezpieczenia na starość rodziców, odstępujących dzieciom swą własność. 1. Odstępujący młyn otrzymuje na mieszkanie »świetliczkę«, górkę (stryszek) na piwnicy i górę (strych) nad młynicą. 2. Do tego ma odstępujący każdorocznie półtorej mierzycy żyta, pół mierzycy pszenicy i pół mierzycy kaszy pogańskiej, wszystko według miary wrocławskiej całkiem darmo wymownikowi oddać. 3. Otrzymuje odstępujący 30 zagonów pola z prohorzowskiego gruntu na kępie, blich pod suszarnią od grządek aż po wały, zagródkę pszczelnik aż po żłoby, dwie grządki od blichu i jedną grządkę na przysadę w dolnym szczepniku. 4. Wolne warzenie płótna na swoim kotle i przyznanie jednego blichu. 5. Wolne paszenie dwóch krów, do których właściciel ma dać swego pasterza. 6. Otrzymuje bróg za szopką, jeden chlew mały na krowy i dwa małe chlewki i piętro nad gumnem. 7. Do tego daje właściciel 2 sążnie drzewa na opal, połowę liści pod lipkami, stawek zaś mają mieć na poły. 8. Syn powinien dać z ozimin na tento bieżący rok 1786. trzeci snop ojcu swemu. 9. Co się dotyczy mieszkania, to obowiązkiem właściciela jest utrzymywać dach w porządku. 10.Gdyby Bóg Wszechmocny tego wymownika później lub rychlej z tego świata powołał, to jego żona Zuzanna połowy całej wymowy aż do swej śmierci ma używać, a druga połowa ma przypaść właścicielowi. Dwóch synów z trzeciego małżeństwa otrzymać ma zamiast wesela po jednej krowie. Oprócz ojca i syna podpisali powyższy kontrakt kupna krzyżykami: Jerzy Smoło* wójt, Jerzy Gajdaczek i Paweł Franek, przysiężni, wszyscy trzej nie umiejący pisać.
    Ponieważ stary Jan Tomanek wkrótce zmarł, młoda jeszcze wdowa poszła za mąż za Jana Kiszę do Dolnego Żukowa, dlatego grunt został od wymowy w r. 1795. uwolniony i wdowa utraciła wszelkie prawa do niego.
    Ostatni kontrakt kupna napisany jest językiem, stanowiącym mieszaninę języka polskiego i czeskiego, przyczem wyrazy polskie noszą także końcówki polskie.
    Dalszych dokumentów, odnoszących się do tego młyna, odszukać nie zdołałem.
Oprócz 250-letniego jubileuszu, przypada  na rok bieżący 200-letni jubileusz istnienia drewnianego domku na tak zwanej Grobli. Jest to typ drewnianej budowy, stosowany przy wszystkich podobnych budowach na Śląsku. Rok 1721 wycięty jest na jednej z belek powałowy.
    Lecz nie koniec na tych jubileuszach. 0beccni właściciele młyna pp. Franciszek i Zuzanna Tomankowie obchodzą dnia 30. października b. r. złote wesele. Życzymy im wszyscy, żeby dożyli w zdrowiu i szczęściu dyamentowego wesela.

*   *   *   *   *
 
      
O dalszych losach młyna można przeczytać: Prowokacja w młynie


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz